Pytałam Was o sposoby jak zająć dziecko w podróży. Zamówiłam gry CzuCzu, ale że wyjazd był zaplanowany nie na poniedziałek, a czwartek więc... no na gry nie zdążyliśmy.
Więc dorwałam co nie co w Rossmannie, nakupowałam jedzenia, zainstalowałam gry w telefonie i mogliśmy jechać.
Podróż rozpoczęła się dla mnie niefortunnie bo... zwymiotował na mnie pies! Okropieństwo, bleh!
Kiedy już się z tym uporałam, mogliśmy spokojnie jechać.
Jak się okazało, dla Igi wystarczyły: drzemki, postoje z przejściem się do sklepu po żarło, picie, żarło i żarło :D
Telefon i gry nie były potrzebne.
Za to mojemu tacie by się coś przydało. Sprawny GPS! A sama osobiście stwierdzam, że Google Maps można sobie wsadzić.
Dobrze, że telefon się rozładował, bo nie wiem gdzie byśmy wylądowali, a w Gliwicach i tak spędziliśmy ponad godzinę.
Dodatkowo pokazywał nam trzy trasy do Wisły - wszystkie przez Czechy o.O a w Łomży z trasy, nagle pokazywał nam, że jedziemy po blokach - po osiedlu.
Także podziękowania dla mojej córki, że wpadła na pomysł szukania gwiazdek, bo 12 godzin jazdy to hardkor.
Nasze odwiedziny na Śląsku nie kończyły się na beztroskim wypoczynku. Byliśmy tam do soboty i każdego dnia coś się działo. Krążyliśmy między Wodzisławiem Śląskim a Rybnikiem, w środę zahaczając o Wisłę (rzeczywiście nie po drodze :D). Dobrze, że mam prawo jazdy.
Iga w ogóle nie odczuła różnicy, że nie jest u siebie, tylko fakt, że więcej rozrabiała z racji braku zabawek. Ale nie było tak źle :)
Ja wyszłam dwa razy - raz do kina z mamą i ciotką, a drugi z kuzynką i jej chłopakiem :)
Było naprawdę fajnie oderwać się od codziennych spraw w dużym mieście.
Wyjazd zaliczam do udanych, jednak na następny przydałby mi się mąż. Wiadomo po co :D :)











Urocze zdjęcia, słodka ta Twoja córcia :)
OdpowiedzUsuńoch Ty - męża swego słomianym wdowcem uczyniłaś?! Fajnie że wyjazd Ci sie udał, taka zmiana klimatu zawsze dobrze robi :)
OdpowiedzUsuńTo trochę pozwiedzaliście :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że młoda umie zająć sobie czas w aucie....
Chociaż raz ja :D
OdpowiedzUsuń